Trzydniowiański Wierch
02.06.2007 - Trzydniowiański Wierch 1.758 m.n.p.m. 18,1 km.
- Siwa Polana
- 1:00 h (3.2 km) szlakiem zielonym
- Dolina Dudowa
- 0:20 h (1.1 km) szlakiem zielonym
- Leśniczówka Chochołowska
- 0:15 h (0.6 km) szlakiem zielonym
- Polana Trzydniówka
- 2:15 h (2.7 km) szlakiem czerwonym
- Trzydniowiański Wierch
- 1:45 h (2.7 km) szlakiem czerwonym
- Polana Trzydniówka
- 0:20 h (1 km) szlakiem zielonym
- Polana Chochołowska
- 0:05 h (0.3 km) szlakiem zielonym / czerwonym
- Polana Chochołowska - odejście szlaku zielonego
- 0:05 h (0.1 km) szlakiem żółtym
- Schronisko PTTK na Polanie Chochołowskiej
- 0:05 h (0.1 km) szlakiem żółtym
- Polana Chochołowska - odejście szlaku zielonego
- 0:05 h (0.3 km) szlakiem zielonym / czerwonym
- Polana Chochołowska
- 0:15 h (1 km) szlakiem zielonym
- Polana Trzydniówka
- 0:10 h (0.6 km) szlakiem zielonym
- Leśniczówka Chochołowska
- 0:15 h (1.1 km) szlakiem zielonym
- Dolina Dudowa
- 0:50 h (3.2 km) szlakiem zielonym
- Siwa Polana
Wszystkim mniej doświadczonym wędrownikom polecam poznawanie Tatr zacząć od Tatrach Zachodnich. Ta część Tatr charakteryzuje się łagodniejszymi szczytami z wysokością dochodzącą do 2.200m.
Trasa 7 godz. 30 min. Strat z Doliny Chochołowskiej zielonym szlakiem. Cały zielony szlak aż do Schroniska PTTK na Polanie Chochołowskiej to przyjemny spacerek. Pokonywaliśmy go często, z Chochołowskiej można rozpoczynać wiele tras.
Po drodze kilkukrotnie miejsca na odpoczynek i posiłek. My z racji tego, że zaczynaliśmy wcześnie, nie mieliśmy problemów z wolnym miejscem. 9.00 - 10.00 zaczyna się już tłok w tych rejonach, zwłaszcza w sezonie, przy dobrej pogodzie. Przyjemna droga, długo wzdłuż strumienia. Po drodze bacówki, kapliczka. Dla leniwców bryczki a w zimie sanie.
W sezonie letnim co jakiś czas można wypożyczyć rower a w zimie biegówki.
Pogoda w dole była jeszcze jako taka, wyżej Tatry pokazały tym razem swoje deszczowe oblicze. Przed schroniskiem odbiliśmy na czerwony szlak i tu już zaczęła się mozolniejsza wspinaczka.
Tym razem nie było odległych widoków. Pogoda coraz bardziej się zaczęła psuć.
Przy dobrej widoczności taki widok by nas uraczył (uraczył w przyszłości).
Poszliśmy dalej czerwonym szlakiem ,robiąc kółko aby dojść do schroniska na Chochołowskiej. Pogoda pogarszała się jednak z minuty na minutę, mocny wiatr i deszcz.
Humor nas jednak nie opuszczał:)
Przemoczyło nas tak, że w momencie dotarcia do schroniska byliśmy cali mokrzy.
Bardzo przyjemne schronisko (w przyszłości nocowaliśmy w nim). Jest w nim nawet suszarka do ubrań, tylko nie mieliśmy się w co przebrać na czas suszenia. Po tym incydencie przez jakiś czas zaczęliśmy nosić wszystko na przebranie, nawet drugie buty. Po jakimś czasie jednak postawiliśmy na komfort marszu, czyli minimum ekwipunku (co i tak się nie zawsze udawało, zwłaszcza przy dłuższych wyprawach). Stwierdziliśmy że lepiej raz na dziesięć razy przemoknąć niż wiecznie chodzić jak obładowane osły. Ogólnie mieliśmy szczęście do pogody. Przez te 8 lat zmokliśmy tylko kilka razy. Po czasie stwierdziłem, że wiele zależy od nastawienia psychicznego do wyprawy. Po kilku latach doszedłem do takiego etapu, że nawet deszcz nie potrafił mi odebrać frajdy z wędrówki.(zawsze jest szkoda braku widoków, dla mnie to był tylko pretekst aby powiedzieć: "jeszcze tu wrócę").
Warto w czas wychodzić w góry jeszcze z jednego powodu. Zwłaszcza w Tatrach lubi się pogoda popołudniu psuć.
Po jedzonku w schronisku wracaliśmy z powrotem szlakiem zielonym susząc ubrania na sobie.