Wyprawy w góry - wędrówki z pasją.

8 dni trampów w cudownych Bieszczadach

To jest wyprawa która pobiła na głowę wszystkie poprzednie. Nie wysokością, nie ekstremalnością ale klimatem spokojności, odludzia i momentami dzikości.

VII.2012 - Czerwonym szlakiem przez całe Bieszczady Zachodnie.


szlak turystyczny czerwony Główny Szlak Beskidzki: odcinek w Bieszczadach: KomańczaPrełukiDuszatynChryszczataPrzełęcz ŻebrakWołosańBacówka PTTK „Pod Honem”CisnaMałe JasłoJasłoOkrąglikSmerek (wieś)Smerek (szczyt)Przełęcz Mieczysława OrłowiczaPołonina WetlińskaSchronisko PTTK na Połoninie WetlińskiejBerehy GórnePołonina CaryńskaUstrzyki GórneSzeroki Wierch – przełęcz pod TarnicąHaliczRozsypaniecWołosate

      32:28 h 100.8 km suma przewyższeń 4557 m suma obniżeń 4372 m Profil wysokości dla trasy Komańcza ↔ Ustrzyki Górne

            

Chmurki mało co obiecujące w oddali.



Mokra koszulka na głowie dawała trochę ochłody i ochrony.



Już niedaleko do ostatniej miejscowości w której mieliśmy się zatrzymać.



Częściej już w dół, więc szło się rześko.



Nawet grajkowie na szczycie się znaleźli.



Ławki, super panorama nic tylko wchłaniać wrażenia. W Ustrzykach Górnych nie chciało się nam się rozbijać namiotu więc wynajęliśmy na dwie kolejne noce kwaterę. Zrobiliśmy to też po to aby mieć gdzie zostawić część bagaży. Ostatni etap wędrówki to pętla, mieliśmy wrócić do punktu jutrzejszego wyjścia.



Świt następnego dnia złapał nas już daleko na szlaku.



Rano już patrzyliśmy w dół na budzące się życie.



Najwyższy szczyt tuż przed nami: Tarnica.



Zasłużona poranna drzemka.



Oczywiście już na szczycie.



Na luzie z mniejszą wagą rzeczy na plecach przyjemnie szliśmy dalej.



Wiedząc, że to ostatni dzień wędrówki pochłanialiśmy widoki zachłannie.



Wczesna godzina pozwoliła nam dosyć długo iść w samotności.



I już znowu częściej w dół niż w górę.



Dotarliśmy do granicy z Ukrainą.



Ostatni etap już po asfalcie, dalej w niemiłosiernym upale. Wcześniej słyszeliśmy przechodzące niedaleko gwałtowne burze.



Ślady niedawnego gradobicia.



Kawałek dalej ofiara tego gradobicia.



Końcowy etap powrotu na kwaterę w Ustrzykach Górnych.
Cała nasza wędrówka trwała 8 dni ale tak naprawdę samego wędrowania było 5 i pół dnia. Pierwszy dzień dojazd i tylko dojście kilka kilometrów. Potem jeden dzień przerwy na finał mistrzostw. I ostatni dzień powrót autobusem do Komańczy a następnie samochodem do domu.
Naprawdę warto wybrać się na dłużej w góry, można się zresetować wtedy całkowicie. Skupiamy się wtedy na organizacji wędrówki, pokonywaniu własnych słabości. Po chwilowych niedogodnościach związanych z trudami wędrówki, potrafimy później bardziej docenić udogodnienia cywilizacji. Z drugiej strony w momentach takiego wyciszenia się i wsłuchania się w naturę zastanawiam się czy ten pęd współczesnego świata jest naszym sensem życia. Czy nie bylibyśmy bardziej szczęśliwi żyjąc może skromniej, ale spokojniej, wolniej, bliżej natury.
Ten wypad znowu zapisał się wielkimi literami w historii naszych skromnych wędrówek. Nigdy nie mieliśmy wielkiego parcia na rekordy naj, naj, naj. Ale z tych naj, najwyższy znalazł się w tyle za najdłuższy:)
Postanowiliśmy po tej wędrówce, że nawet kosztem ilości wypadów robimy raz w roku podobną wyprawę. Odpukać w niemalowane: do tej pory się udaje.





















Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja